Nasza współpraca z Karoliną i Mikołajem zapowiadała się bardzo niewinnie. Karolina odezwała się do nas dobre kilka miesięcy wcześniej, by dopytać o możliwość zrobienia kilku zdjęć narzeczeńskich. Mieliśmy spotkać się na chwilę, wykonać kilka ujęć w świetle zachodzącego słońca…
Miejsce, w którym się umówiliśmy, mogłoby się wydać niepozorne: ogrodzone łąki, mokradła, polna ścieżka, szpaler wierzb… To właśnie ten ostatni element krajobrazu zapadł niegdyś w pamięć Karolinie – na tyle, że marzyła, by mieć tam kiedyś zrobione zdjęcia 🙂
I miała oko! Bo z tego z pozoru zwykłego miejsca, które wiele osób mija, jadąc do pracy, udało nam się wspólnie stworzyć coś fajnego. Ale nie tylko miejsce “zagrało”. Narzeczeni pięknie okazywali sobie uczucia, a ponadto już po pierwszej chwili po spotkaniu, kiedy tylko z Zakochanych opadł początkowy stres, okazało się, że zdecydowanie jest między nami chemia! I tak godzina sesji zleciała nam w mgnieniu oka, a my nim się obejrzeliśmy, mieliśmy już materiał… i słońce skłaniające się ku zachodowi 😀
A kiedy pokazaliśmy im gotowe zdjęcia, usłyszeliśmy chyba najfajniejsze słowa, jakie w tym momencie moglibyśmy usłyszeć – że spotkamy się na ich sesji ślubnej <3
Zdradzimy Wam, że już nie możemy się doczekać – bo po krótkiej sesji, którą właśnie Wam prezentujemy, mamy lekki niedosyt 😉