Sesja narzeczeńska w górach to coś, na co zawsze się cieszymy. A jeśli zapowiada się ona w tak doborowym towarzystwie – to już w ogóle buzie same nam się uśmiechają 🙂 Bo połączenie tego wszystkiego ze sobą – góry, fotografia, czas spędzony w świetnym towarzystwie, kilkugodzinna podróż z ulubioną muzyką w głośnikach – to dla nas po prostu plan idealny!

Do ideału sesji narzeczeńskiej, z której zdjęciami właśnie się dzielimy, zabrakło nam chyba tylko pogody. (Mgła i mżawka to zdecydowanie nie są warunki idealne). Ale za to Sylwia i Kamil oczarowali nas swoim ciepłem i uśmiechem!

Bo pogoda w górach… bywa niespodzianką 😉

Jadąc ostatnio w Tatry – trochę zawodowo, trochę wypoczynkowo – usłyszeliśmy w radiu ciekawe powiedzenie: “Jak powiadają górale: jeśli widać góry, to znaczy, że będzie padać. Jeśli nie widać, to znaczy, że już pada.” 🙂 I pod tym hasłem upłynął nam praktycznie cały pobyt. Jesień przywitała nas w Tatrach deszczem, mgłami, a nawet gradem.

Kto zna Tomka, domyśla się, jak musiał być rozczarowany faktem, że nie udało się wybrać na żaden ambitniejszy szlak. To jeden z niewielu wyjazdów, z których nie przywieźliśmy ujęć szczytów gór muskanych promieniami zachodzącego słońca. Nawet podczas sesji wnętrz nie udało się oddać gry świateł. A próby pokazania widoku z okien na szczyty Tatr spełzły tym razem na niczym.

Jednak już w ostatnich dniach wyjazdu pojawiła się iskierka nadziei. Dograliśmy szczegóły z Sylwią i Kamilem, i postanowiliśmy, że przed sesją z nimi zrobimy sobie chociaż kółeczko przez Gęsią Szyję, a przed zachodem słońca spotkamy się na Rusince.

Podchodząc pod Gęsią, domyśliliśmy się, że nie mamy co spodziewać się tego dnia spektakularnego zachodu słońca. Ale jakież było nasze zaskoczenie, gdy zbiegając z góry w stronę Rusinowej, trafiliśmy na totalne mleko. Problemem okazał się nie tylko fakt, że nie widać gór, ale że w takiej mgle w ogóle ciężko kogokolwiek zobaczyć.

Na szczęście Sylwii i Kamilowi pokory wobec pogody w górach (i przygotowania na różne ewentualności ❤) nie można odmówić. Nie zważając więc, czy góry nieśmiało wyglądały zza mgły, czy nie było ich w ogóle widać, dzielnie znosząc chłód, mżawkę, a w końcu deszcz, pięknie wczuli się w klimat ❤

I tak oto powstała jedna z naszych ulubionych sesji – sesja narzeczeńska w górach ?

A Wy? Macie swoje ukochane miejsce na sesję? A może też macie ulubione miejsca właśnie w górach? 🙂